Jakiś czas temu, w jednym z komentarzy, zwróciłam Czytelnikowi uwagę, że pewien podręcznik do nauki greckiego zawiera błędy. Niestety nie mam tego podręcznika ze sobą, został w domu rodzinnym i nie mogłam wskazać konkretnych nieścisłości.
Jednocześnie, jak wiecie, porządkuję swoje greckie notatki i również napotykam na wiele wątpliwości odnośnie np. poprawności zapisu, czy treści.
Nawet mój słownik zawiera błędy, czy to ortograficzne, co wydawałoby się niedopuszczalne, czy czasem nie jestem pewna wartości merytorycznej np. jeśli chodzi o wyrażenia idiomatyczne.
No właśnie, jak sobie z tym radzić? Przecież nie zawsze mamy kogoś, kto rozwieje nasze wątpliwości, a czasem możemy nawet nie przypuszczać, że informacje gdzieś podane, nawet w - zdawałoby się - wiarygodnych źródłach, są błędne.
Ten temat nurtuje mnie od jakiegoś czasu, a oto wnioski jakie mi się w związku z nim nasuwają.
Wydaje mi się, że - jak w każdej dziedzinie - należy po prostu wypośrodkować. O ile bardzo istotne jest poważne podejście do nauki, działanie mozolne, powolne i systematyczne a pośpiech nie jest wskazany, o tyle - tak myślę, czasem nie ma sensu tracić wielu dni na poszukiwanie odpowiedzi o poprawny zapis, czy tłumaczenie jakiegoś słówka. Nie zrozumcie mnie źle. Chodzi mi o to, że słówek, które mamy do poznania są setki tysięcy i sprawdzanie każdego z nich w kilku źródłach jest po prostu niemożliwe (bo potem jeszcze powstaje pytanie o to, w którym źródle jest poprawnie). Poza tym nauka języka to proces nieskończony, więc pewne rzeczy wyjdą w praniu, a mylić się jest w końcu rzeczą ludzką.
Uważam po prostu, że nauka języka, szczególnie samodzielna, powinna być przyjemnością. Taką przyjemnością są poszukiwania informacji, rozwiewanie wątpliwości, ale z drugiej strony, jeśli co chwilę będę się odrywać od podręcznika by wszystko sprawdzać, to ta przyjemność zostanie brutalnie zamordowana.
A co, jeśli nauczę się źle?
Cóż, świat się chyba nie zawali! Do czwartego roku życia byłam przekonana, że u mnie w łazience stoi "ubikłacja" i że na drugie imię dano mi "Adnieszka" W końcu ktoś kiedyś wyprowadził mnie z błędu, więc śmiem przypuszczać, że zagłębianie się w tajniki języka greckiego również z wielu błędów mnie wyprowadzi.Sięganie po coraz to nowe materiały i używanie języka pewne sprawy zweryfikuje. I choć nie chciałabym być uważana z ograniczoną osobę, to posługując się kolejnym przykładem, wielu ludzi do schyłku swego żywota mówi "karnister" i wcale to nie wpływa na jakość ich życia ani możliwość porozumiewania się.
Na tym blogu pewnie również roi się od błędów i to jak przypuszczam w obu językach, chociaż bardzo staram się ich nie robić. Ale - jak wielokrotnie podkreślam - nie jestem filologiem, ani nauczycielem, a blog to nie publikacja naukowa (chociaż i w takich błędów nie brakuje).
Znowu podsumuję. Dążmy do doskonałości, ale pozwólmy też sobie na niedoskonałość, bo wszystko jest dla ludzi!
Świetnie podsumowałaś ten problem. Błędy można spotkać w każdym podręczniku czy słowniku. Rozumiem, jeśli jest to np. jedna literówka - w końcu, nikt nie jest idealny - jednak spotykając o wiele większe nieścisłości, trzeba się poważnie zastanowić nad poziomem danej pracy. Nie będę oceniał książek językowych, ponieważ dopiero od pewnego czasu zaopatruję się w takowe, aczkolwiek przeglądając repetytoria maturalne z geografii (uwielbiam tę dziedzinę) można dostać "zawału" widząc jednego byka przy drugim. Wracając do nauki greckiego, czytałem gdzieś (wspomniałaś też o tym w tej notce), że zbyt dużo poświęconego czasu na odnajdywanie znaczenia, jak również poprawnego zapisu, danego słowa, całkowicie odpiera przyjemność poznawania czegoś nowego. Sam doświadczyłem tej sytuacji, przez co zrezygnowałem z nauki kilku języków. Teraz staram się nie zwracać na to zbyt dużej uwagi, jednak jest to dość trudne, gdyż lubię mieć wszystko dokładnie poukładane :P
ΑπάντησηΔιαγραφήPozdrawiam,
Patryk
P.S.
Dzięki za notkę :)
Dziękuję Ci za komentarz:)
ΔιαγραφήWłaśnie o to chodzi. Skupiając się za bardzo na trudnościach można dojść do wniosku: "to za trudne - jak mam się uczyć, jak wszędzie są błędy?" I po prostu zabić w sobie pasję. Szkoda życia, większość błędów zweryfikuje czas.
PS. W języku jednocześnie piękne i okrutne jest, że ma niewiele wspólnego z matematyką, gdzie a+b zawsze =c. Czasem, kiedy bawię się w tłumaczenia, strasznie frustruje mnie niemożność przełożenia czegoś z jednego języka na drugi. Owszem, można próbować dopasować najbardziej pasujące znaczenie, ale nie jest to dokładne. Wiesz, że to na pewno znaczy to i nic innego. Smaczki, niuansiki, różne zabarwienia emocjonalne są fajne, jeśli już używasz języka, bawisz się słowem. Ale na etapie nauki, kiedy chcesz wpisać do zeszytu, że a=... No właśnie, czasem trudno:)
Dokładnie. To jest wada, ale może i zaleta, nauki języków. Gdy "a" nie zawsze równa się "a'" , trzeba szukać innej kombinacji. Czasami to całkiem ciekawe, a czasami nużące. Zależy jak się do tego podchodzi ;)
Διαγραφή