Learn Some Greek
Loecsen
Σελίδες
Τρίτη 28 Ιουνίου 2011
Παρασκευή 24 Ιουνίου 2011
Παρώνυμα (17) / Paronimy (17)
πύρα, η - ogień / πείρα, η - wprawa, doświadczenie (życiowe)
πενιά, η - dźwięk uderzanych piórkiem strun w ludowych instrumentach muzycznych / πενία, η - bieda, niedostatek, ubóstwo
περίπτωση, η - przypadek, okoliczność, ewentualność / περίττος, -η, -ο - niepotrzebny, zbyteczny, nadmierny, nieparzysty
προτομή, η - popiersie / περιτομή, η - obrzezanie
πηλίκο, το - iloraz / πηλήκιο, το - wojskowa czapka
Τρίτη 21 Ιουνίου 2011
Co mi daje nauka języka?
Do napisania tego posta zainspirowała mnie Ev na swoim blogu oraz problemy techniczne na bloggerze, które sprawiły, że moje przemyślenia na ten temat, które pisałam u niej w komentarzu, zniknęły gdzieś w tajemniczych okolicznościach.
Należę do osób, które właściwie nie znają żadnego języka, bo:
Czy coś tracę nie znając języków? Na pewno. Aktualnie nie pracuję. Szukam pracy i wiele ofert jest dla mnie niedostępnych, właśnie dlatego, że żadnego języka nie znam. Nie załamuje mnie to szczególnie, bo nie tędy droga. Zresztą wychodzę z założenia, że nie da się umieć wszystkiego, być dobrym we wszystkim Zawsze będzie coś, co znajdzie się coś poza naszym zasięgiem. (To trochę tak, jakby osoba znająca perfekcyjnie angielski, włoski i hiszpański wpadła w rozpacz, bo nie zna niemieckiego, a w danej chwili właśnie on jest jej potrzebny.) Mam jednak świadomość, że gdybym kontynuowała i rozwijała angielski, czy przyłożyła się w szkole do niemieckiego, mogłabym być bardziej atrakcyjna na rynku pracy.
Poza powyższym - nie przychodzą mi do głowy inne sytuacje, w których nieznajomość języków sprawiłaby, że ominęło mnie w życiu, coś ważnego, fajnego. Oczywiście można by rozwijać nadal temat życia zawodowego. Kim to ja bym mogła już być, gdyby nie ta językowa niewiedza... Snuć wyobrażenia na temat co straciłam. Ale nie mam zamiaru myśleć w ten sposób, bo to do niczego dobrego nie prowadzi.
Przejdźmy do pozytywów. Co mi daje fakt, że uczę się greckiego? Z rzeczy takich wymiernych w dzisiejszym świecie - dwie propozycje pracy. Grecy potrzebowali kogoś w Polsce z greckim. I moje umiejętności, zważywszy na fakt, że nie zamierzałam na nich poprzestać i chciałam się rozwijać, były wystarczające. Obie propozycje odrzuciłam z różnych przyczyn. Ale kto powiedział, że nie pojawi się trzecia, z której będę mogła skorzystać?
Inne korzyści - mogłam pomóc cioci, która przez jakiś czas jeździła do pracy w Grecji, w kontaktach telefonicznych z pracodawcami. Po drugie - jako jedyna z rodziny wiem, co mówi szwagier, kiedy odbiera telefon, którego siostra nie może w danej chwili podnieść. Po trzecie - widzieć pełne podziwu miny otoczenia, kiedy gadam po grecku ze spotkanym na mieście Grekiem - bezcenne:)
I najważniejsze: Czegokolwiek człowiek się nie uczy - to go rozwija. Nie chciałabym przeżyć życia w systemie: praca - dom- telewizor - narzekanie. Bez dążeń, aspiracji, pragnień. Ja wiem, że grecki, który jest w tej chwili absolutnym priorytetem, to dopiero początek na mojej ścieżce poligloty. Bo właśnie to jest moja życiowa droga i powołanie. I jeśli czegokolwiek w życiu żałuję, to tego, że tak późno tę pasję odkryłam. Żałuję, że nie posłuchałam mamy, która już dziesięć lat temu sugerowała mi, by "iść w języki". Dziś przyznaję jej rację - taki kierunek trzeba było obrać.
Ale nic straconego - jeszcze wszystko przede mną:)
Należę do osób, które właściwie nie znają żadnego języka, bo:
- angielski - kilkaset słów, kilkadziesiąt zdań. Właściwie możliwość konwersacji kończy się po dwóch zdaniach. Jestem w stanie poinformować rozmówcę, że uczyłam się angielskiego, ale po wielu latach braku kontaktu z językiem zapomniałam go.
- niemiecki - kilkanaście słów, zwrotów, w tym "dzień dobry" i "jestem w ciąży" :-)
- włoski - kilkadziesiąt słów, zwrotów, z czego wypowiedzieć potrafię zaledwie kilka. Więcej potrafię napisać, czy zrozumieć co mam napisane (kontakt z językiem włoskim miałam wyłącznie na czacie).
- grecki - tu zdecydowanie najlepiej, choć rozmówca ze mnie żaden (brak praktyki). Ale w razie potrzeby dam radę pokonwersować, choć gramatyka i składnia pozostawiają wiele do życzenia. Jak nie będę wiedziała jak coś powiedzieć, to wymyślę! Pewnie niejeden Grek się uśmieje, ale - a to najważniejsze - zrozumie mnie.
Czy coś tracę nie znając języków? Na pewno. Aktualnie nie pracuję. Szukam pracy i wiele ofert jest dla mnie niedostępnych, właśnie dlatego, że żadnego języka nie znam. Nie załamuje mnie to szczególnie, bo nie tędy droga. Zresztą wychodzę z założenia, że nie da się umieć wszystkiego, być dobrym we wszystkim Zawsze będzie coś, co znajdzie się coś poza naszym zasięgiem. (To trochę tak, jakby osoba znająca perfekcyjnie angielski, włoski i hiszpański wpadła w rozpacz, bo nie zna niemieckiego, a w danej chwili właśnie on jest jej potrzebny.) Mam jednak świadomość, że gdybym kontynuowała i rozwijała angielski, czy przyłożyła się w szkole do niemieckiego, mogłabym być bardziej atrakcyjna na rynku pracy.
Poza powyższym - nie przychodzą mi do głowy inne sytuacje, w których nieznajomość języków sprawiłaby, że ominęło mnie w życiu, coś ważnego, fajnego. Oczywiście można by rozwijać nadal temat życia zawodowego. Kim to ja bym mogła już być, gdyby nie ta językowa niewiedza... Snuć wyobrażenia na temat co straciłam. Ale nie mam zamiaru myśleć w ten sposób, bo to do niczego dobrego nie prowadzi.
Przejdźmy do pozytywów. Co mi daje fakt, że uczę się greckiego? Z rzeczy takich wymiernych w dzisiejszym świecie - dwie propozycje pracy. Grecy potrzebowali kogoś w Polsce z greckim. I moje umiejętności, zważywszy na fakt, że nie zamierzałam na nich poprzestać i chciałam się rozwijać, były wystarczające. Obie propozycje odrzuciłam z różnych przyczyn. Ale kto powiedział, że nie pojawi się trzecia, z której będę mogła skorzystać?
Inne korzyści - mogłam pomóc cioci, która przez jakiś czas jeździła do pracy w Grecji, w kontaktach telefonicznych z pracodawcami. Po drugie - jako jedyna z rodziny wiem, co mówi szwagier, kiedy odbiera telefon, którego siostra nie może w danej chwili podnieść. Po trzecie - widzieć pełne podziwu miny otoczenia, kiedy gadam po grecku ze spotkanym na mieście Grekiem - bezcenne:)
I najważniejsze: Czegokolwiek człowiek się nie uczy - to go rozwija. Nie chciałabym przeżyć życia w systemie: praca - dom- telewizor - narzekanie. Bez dążeń, aspiracji, pragnień. Ja wiem, że grecki, który jest w tej chwili absolutnym priorytetem, to dopiero początek na mojej ścieżce poligloty. Bo właśnie to jest moja życiowa droga i powołanie. I jeśli czegokolwiek w życiu żałuję, to tego, że tak późno tę pasję odkryłam. Żałuję, że nie posłuchałam mamy, która już dziesięć lat temu sugerowała mi, by "iść w języki". Dziś przyznaję jej rację - taki kierunek trzeba było obrać.
Ale nic straconego - jeszcze wszystko przede mną:)
Παρασκευή 17 Ιουνίου 2011
Όλα αυτά που φοβάμαι / Wszystko, czego się boję
Τα γιατί που μείναν πίσω
Ρίζες βγάλαν μέσα στα όνειρά μου
Όποιο μέλλον και να ζήσω
Πάντα βρίσκω παρελθόν μπροστά μου
Κι όλα αυτά που φοβάμαι
Είναι ακόμα εδώ
Σαν κερί που λιώνει
Η αγάπη καίει και λυτρώνει
Ιερό και Μέκκα
Το χθες που κρύβει μια γυναίκα
Να σε δω να γελάς
Μου φτάνει απόψε για να ξαναρχίσω
Να πετάξω ψηλά
Ν’ ανοίξω μόνη φτερά
Η ταχύτητα του χρόνου
Στάχτη αφήνει πάνω στο κορμί μου
Ό,τι απέμεινε δικό μου
Το ‘χει πια ξεχάσει η αφή μου
Κι όλα αυτά που φοβάμαι...
Όποιο μέλλον και ν’ αγγίξω
Πάντα βρίσκω παρελθόν μπροστά μου
Κι όλα αυτά που φοβάμαι...
φοβάμαι - bać się
μένω - (po)zostawać, przebywać, mieszkać
βγάζω - wyjmować, wyciągać, zdejmować, ściągać
ζω - żyć, przeżyć
βρίσκω - znajdować, zastawać
είμαι - być, jestem
λιώνω - rozpuszczać (się), topić (się), gnieść, miażdżyć, ucierać
καίω - palić, spalać, być gorącym, piec, parzyć
λύτρωνω - uwalniać, wyzwalać
κρύβω - ukrywać, chować
βλέπω - widzieć, patrzeć
γελώ - (u)śmiać się; oszukiwać, nabierać (pot.)
φταίνω - (do)sięgać, dochodzić, zdążać (na czas), (wy)starczać
αρχίζω - zaczynać (się), rozpoczynać (się)
πέτω - (wy)rzucać, latać, lecieć
ανοίγω - otwierać, rozpoczynać
αφήνω - (po)zostawiać, (o)puszczać, pozwalać
απομένω - pozostawać, trwać
ξεχνώ - zapominać
αγγίζω - dotykać, ruszać
ρίζα, η - korzeń, pień, rdzeń, pierwiastek (mat.)
μέλλον, το - przyszłość
παρελθόν, το - przeszłość
ιερό, το - sanktuarium, najświętsze miejsce
χθες - wczoraj
ταχύτητα, η - szybkość
στάχτη, η - popiół
αφή, η - dotyk, czucie
Τρίτη 14 Ιουνίου 2011
Έλα να θυμηθούμε μαζί! Μάθημα 8
Kiedy chorujesz, mówisz:
- Είμαι κρυωμένη/κρυωμένος
- Είμαι πολύ χάλια
- Είμαι άρρωστη
- Ψήνομαι στον πυρετό
- Πονάει ο λαιμός μου
- Έχω πυρετό και τρέχει η μύτη μου συνέχεια
Co możemy powiedzieć komuś choremu?
- Περαστικά!
- Να γίνεις γρήγορα καλά!
- Καλή ανάρρωση!
- Γείτσες! (kiedy ktoś kichnie)
- Είμαι κρυωμένη/κρυωμένος
- Είμαι πολύ χάλια
- Είμαι άρρωστη
- Ψήνομαι στον πυρετό
- Πονάει ο λαιμός μου
- Έχω πυρετό και τρέχει η μύτη μου συνέχεια
Co możemy powiedzieć komuś choremu?
- Περαστικά!
- Να γίνεις γρήγορα καλά!
- Καλή ανάρρωση!
- Γείτσες! (kiedy ktoś kichnie)
Παρασκευή 10 Ιουνίου 2011
Μάθημα ελληνικών στο Ίντερνετ (6) / Nauka greckiego w Internecie (6)
Na dziś kilka linków do stron, portali wspomagających naukę języków obcych. Oczywiście dodajemy tylko te, gdzie można znaleźć coś dotyczącego greckiego:)
Τρίτη 7 Ιουνίου 2011
Paronimy (16) / Παρώνυμα (16)
παιδειά, η - oświata, szkolnictwo, wychowanie / παιδιά, η - gra zespołowa na powietrzu; żarty, przekomarzanie się, zabawa, rozrywka / παιδιά, τα - dzieci
παίρνω - brać, otrzymywać, zabierać / περνώ - przechodzić, przemijać, spędzać czas
παρρησία, η - odwaga, śmiałość, czystość, jasność w wyrażaniu myśli / παρουσία, η - obecność, uczęszczanie (na coś)
παρωνύμιο, το - przezwisko / παρώνυμο, το - paronim
πίνω - pić / πεινώ - być głodnym, głodować
Παρασκευή 3 Ιουνίου 2011
Moja długa, grecka historia (3)
Pora na podsumowanie tej historii:)
Po powrocie do kraju, jeszcze długo wplątywały mi się w wypowiedzi greckie wtrącenia. Gdy ktoś mnie wołał, najwygodniej było mi odkrzyknąć:"έλα!". Kurczaka zdecydowanie częściej byłam skłonna wstawić do furna niż do piekarnika itp.
Zaczęłam też realizować swoje postanowienie dotyczące nauki. Muzyki słuchałam wyłącznie greckiej, ślęczałam nad słownikiem, próbując wyciągnąć jak najwięcej z podręcznika do gramatyki, który sobie przywiozłam. Szło jak po grudzie. Dobrego, naprawdę obszernego słownika pl-gr, gr-pl nie ma na naszym rynku chyba po dziś dzień. Do tego, jeśli szukane przeze mnie słówku w książce występowało w formie innej niż podstawowa - miałam problem, by je odnaleźć w słowniku. Mało tego - wyobrażałam sobie, że książka, z której dzieci uczą się ojczystego języka będzie dla mnie łatwa i przyjemna. Nic bardziej mylnego - ciągle napotykałam na słówka, czy zwroty, których w zasadzie nie używa się nigdzie, poza czytankami dla dzieci.
Przełomem było zainstalowanie Internetu. Było to z jednej strony błogosławieństwo, bo wreszcie mogłam mieć dostęp do wiedzy, materiałów i - co najważniejsze - ludzi gotowych do pomocy; z drugiej przekleństwo, bo oto otworzyła się przede mną, niczym Sezam, studnia bez dna. Kursy, książki słowniki, strony, wszystko. I ja to wszystko chciałam mieć, przerobić, umieć. Natychmiast! A tak się nie da.
W konsekwencji mój podręcznik do gramatyki leży niedokończony. Gramatyka grecka Triandafilidisa dla nauczycieli leży. "Grecki w miesiąc" przejrzany pobieżnie rzuciłam w kąt. Z "Barbajorgosa" przesłuchałam kiedyś biernie nagrania i czasem do niego zaglądam, kiedy nurtuje mnie jakiś problem gramatyczny. Z Hau. gr przerobione ponad 30 lekcji, z czego połowy nie pamiętam. Pimsleura też kiedyś zaczęłam. Szafa wypchana gazetami, książkami i inną grecką makulaturą. O tym co się dzieje na dysku komputera nie wspomnę.
We wrześniu minie sześć lat, odkąd podjęłam decyzję, że będę się uczyć greckiego. To bardzo długo, a ja wciąż nie mogę powiedzieć, że znam język. Wpędzają mnie w kompleksy zwierzenia ludzi, którzy w ciągu roku czy dwóch opanowują język na jakimś konkretnym poziomie. Trochę mi wstyd przed samą sobą, bo przez 6 lat można było osiągnąć znacznie więcej. Mnóstwo czasu straciłam na przerwach, czasem wielotygodniowych. Wielką szkodą dla mnie był fakt, że nie miałam nikogo, kto by mną pokierował, zabronił robienia wszystkiego na raz, kazał skupić się na powtarzaniu, by nie uciekło mi to, co już wiem.
Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać. Robić sobie wyrzuty, że coś zrobiłam nie tak, czy mieć pretensje do świata, że mi nie pomagał. Ale nie o to w tym chodzi. Ta moja "spowiedź" nie służy narzekaniu i użalaniu się nad sobą. Ma ona na celu wyrycie sobie tej lekcji głęboko w mózgu. Pozornie te rzeczy są oczywiste, żadnej Ameryki nie odkrywam. Ile razy napisałam już na tym blogu o systematyczności, powtarzaniu? Ile razy musiałam napisać w zeszycie "εγώ είμαι", zanim mogłam zaufać sobie, swojej pamięci i przestać sprawdzać w słowniku, czy dobrze napisałam? No właśnie, to jest to samo. Dlatego zapisuję tę oczywistość po raz kolejny. I pewnie nie ostatni. Jestem mądrzejsza o te przemyślenia. Dzięki temu mogę mieć nadzieję i za cel sobie postawić, że siódmy rok nauki będzie przełomowym:)
Εγγραφή σε:
Αναρτήσεις (Atom)