Na pytanie w tytule posta chyba jest tyle odpowiedzi ile osób jej udzielających. Ja mogę przedstawić tylko swój punkt widzenia.
Zacznę przewrotnie: Do czego nie służy plan nauki?
- Do wściekłego pędu, byle tylko "odhaczyć" kolejny punkt
- Do załamywania się: "O rany, już północ, zaraz muszę wstać, a przecież miałam jeszcze przetłumaczyć piosenkę, bo tak stoi w planie.
- Do rzucenia nauki w kąt bo "nie potrafię trzymać się planu, więc nic z tego nie będzie".
Ano zarówno plan nauki, jak i plany na wszystko inne służą mi do tego, by po prostu nie zwariować. By nie budzić się co kilka tygodni z myślą: "A przecież miałam zrobić/osiągnąć...." By nie utonąć w moim codziennym chaosie.
Jak to wygląda?
Uczę się dwóch języków (i mam apetyt na kolejne). Z każdego języka powinnam poznawać słówka, gramatykę, słuchać, mówić, czytać i pisać. Do tego praca, dom i inne mniej lub bardziej ważne zajęcia i sprawy, które chciałabym jak najlepiej ogarniać.
W dni kiedy pracuję nie ma mnie w domu po czternaście godzin. Wtedy mogę jedynie posłuchać
audiobooka, czy poczytać książkę w telefonie, chociaż czasem jestem tak zmęczona, że po prostu mi się nie chce. Takie dni są w ogóle wykreślone z kalendarza. Co ważne, nie jestem w stanie z góry określić ile tych dni w tygodniu czy miesiącu będzie i które to będą dni. Często dowiaduję się na dzień przed, że nazajutrz mam jechać do pracy, albo odwrotnie, że mimo iż praca była w planach, jednak będę miała dzień wolny.
Pozostałe dni są umownie podzielone na dni greckie i angielskie.
Mój miesięczny plan określa:
- Ile materiału z komputerowego kursu do angielskiego powinnam przerobić
- Jaką część moich greckich notatek powinnam uporządkować
- Jakiego audiobooka przesłuchać (aktualnie na tapecie jest angielski)
- Jaką książkę przeczytać (aktualnie mam napoczętą angielską)
- Jakiego ebooka przeczytać (aktualnie po polsku, kategoria "ebook" mieści się w sferze językowej, ponieważ będą tam trafiały książki w różnych językach, na zasadzie - co się trafi)
- Ile postów powinno się pojawić na drugim blogu
- Ile postów i o jakiej tematyce powinno pojawić się tutaj
- Ile odcinków serialów (eng. i gr.) powinnam obejrzeć.
Po przeanalizowaniu w ten sposób zaplanowanego stycznia mogę stwierdzić:
- kursu angielskiego zamiast jednego działu przerobiłam całą płytę.
- notatek z greckiego uporządkowałam więcej niż było w planie
- na drugim blogu każdego dnia stycznia pojawiła się notka (zgodnie z planem)
- na tym blogu posty również pojawiają się regularnie
- udało mi się dokończyć audiobooka po angielsku, przesłuchać kolejnego po polsku i zacząć nowego (znów po angielsku)
Porażką natomiast okazało się czytanie książki po angielsku (strasznie ciężko idzie i chyba się ostatnio trochę zniechęciłam. Dziś oddałam ją do biblioteki, spróbujemy poczytać ją na telefonie) oraz oglądanie greckich i angielskich seriali (nie potrafię w żaden sposób tego punktu wcisnąć w mój dzień.)
Luty - wszystko na to wskazuje, nie będzie wyglądał tak dobrze. Troszkę mi się sypie mobilizacja, ciągle dopadają mnie przeziębienia i... Niewiele robię, a czas leci. Ale dzięki temu, że mam swój plan, wiem, w którym jestem miejscu i nie będę tracić czasu na zastanawianie się "co właściwie powinnam robić", kiedy siły wrócą.
Mały trick: Plany (nie tylko językowe) na dni angielskie pisane są kolorem czerwonym, na dni greckie zielonym. Dodatkowo na górze kartki przeznaczonej na dzień grecki piszę sobie (na zielono oczywiście) nazwę dnia tygodnia po grecku. Zadania do wykonania próbuję zapisać w "języku dnia", a jeśli nie wiem, jak to zrobić, to w tym drugim. W ogóle staram się z moich zapisków eliminować język polski. Jeśli chcecie spróbować tak się pobawić, to polecam! Fajna sprawa:)
Δεν υπάρχουν σχόλια:
Δημοσίευση σχολίου